wtorek, 18 grudnia 2012

Przeprosiny / Zawiecha

Ogroooomnie, ogrooomnie przepraszam Was. Wiem, jestem zła, straszna, okropna i w ogóle wszystko co najgorsze. Miałam dodać rozdział, ale tego nie zrobiłam, minęło już chyba pół roku... nie, nie zapomniałam o blogu, przeciwnie, codziennie tu wchodziłam i wchodzę. Przykro jest patrzeć na to, co zaczęłam i nie skończyłam. Jeszcze smutniejsze jest to, że nikt nie czytał tego bloga. To nie miało sensu. Pisać dla pisania? Myślałam, że chociaż ktoś to przeczyta. Tak bywa.    I chyba muszę się z tym pogodzić. Napisałam nawet 7 rozdział, ale nie dodałam go. Dlaczego? Sama nie wiem. Po prostu nie miałam dla kogo, tak myślę. Mogłabym jeszcze pisać i pisać, ale właściwie po co? Dla kogo? No właśnie. Kończę, zwyczajnie kończę. Jak na razie tylko zawieszam. Kto wie, może tu wrócę? Szczerze wątpię. Jestem w gimnazjum, nie mam tyle czasu. Pełno sprawdzianów, kartkówek, zresztą, sami wiecie jak to jest. Dziękuję tym, którzy choć raz tu gościli. Dziękuję Wam wszystkim. Żegnajcie, papa. Być może do zobaczenia/napisania/przeczytania. Followujcie mnie na Twitterze: @Gosia_Loves1D Bye! xxx

Zawsze Wasza,
Gosia

wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział 6

"Masz ochotę na spacer po Londynie? Niall xxx"
Odpisałam krótko: "Jasne, czemu nie:)"
Dzień zapowiadał się całkiem nieźle. Spacer z Niallem wydaje mi się świetnym pomysłem. To bardzo miło, że o mnie pomyślał. I na dodatek ktoś w końcu oprowadzi mnie po Londynie. Ale chwila...ja nie przypominam sobie żebym dała mu mój numer. Zaraz, zaraz, przecież nie dałam go jak na razie nikomu! Nawet Harremu! Skąd on go do cholery miał?! Muszę się dowiedzieć. Wyciągnę to z niego. Założę się, że grzebał mi w telefonie. Co za tupet! To oczywiste. Raczej nie wygooglował go sobie. Dobra koniec. Nie warto o tym myśleć. Dostanie taki ochrzan, że się nie pozbiera. Jakim prawem w ogóle dotykał tego telefonu? Chociaż...może to nie on...tak od razu go oskarżam, a może on nie ma z tym nic wspólnego? Nieee, kogo ja oszukuję...to na pewno on.
"O której mogę po ciebie przyjść?:)"
Kolejny sms od Nialla. Teraz, kiedy zdałam sobie ze wszystkiego sprawę nie mam nawet najmniejszej ochoty odpisywać. Mimo to postanowiłam dać mu szansę na wyjaśnienia.
"Możesz przyjść nawet teraz"
Im szybciej tym lepiej. Po co czekać?
Odpowiedź była natychmiastowa: "Dobra, będę za 15 minut:*"
Jasne. Znając chłopaków to jego 15 minut wydłuży się niemiłosiernie. Stawiam, że będzie za dobrą godzinę. Uznałam, że skoro mam tyle czasu to zjem spokojnie śniadanie. Ledwo zaczęłam kroić chleb i usłyszałam dzwonek do drzwi. Najpierw pomyślałam, że to listonosz. Myliłam się.
- Niall? Co ty tu robisz tak szybko?
- Też się cieszę, że cię widzę - uśmiechnął się - przecież pisałem, że będę za 15 minut.
- Tak, ale nie wiedziałam, że będziesz punktualny.
- Zawsze jestem. A tak swoją drogą to nadal się nie przywitaliśmy.
- Tak, rzeczywiście. Cześć. Fajnie, że wpadłeś.
- No cześć. To co idziemy?
- Tak właściwie...właśnie robiłam sobie śniadanie i...
- Śniadanie? Trzeba było tak od razu. Spacer może poczekać.
Dokończyłam robić kanapki, po czym poszłam obudzić Stylesa. Ile można spać?
- HARRY! Wstań! No wstawaj! Obudź się! - nic na niego nie działało. Spróbowałam innej metody. - Haaaarry. Zrobiłam śniadanie. Zjem je sama jak nie wstaniesz.
Tak jak przypuszczałam podziałało od razu. Zerwał się z kanapy i pobiegł do kuchni. Czekało go niemiłe zaskoczenie, bo Niall zdążył zjeść prawie wszystko. Byłam już gotowa do wyjścia, więc zaczęliśmy się zbierać.
- Harry, wychodzę z Niallem na spacer.
- Idziecie sami?
- Najwyraźniej tak.
- Może pójdę z wami? W końcu powinienem cię pilnować i...
- Daj spokój stary. Jestem starszy od ciebie. Nic się nie stanie. - przerwał mu blondyn.
Zabrał mnie do wszystkich znanych miejsc. Było cudownie. Przez to wszystko zupełnie zapomniałam, że byłam na niego zła. To znaczy jestem. W parku usiedliśmy na ławce. Ja nie tracąc czasu zaczęłam rozmowę.
- Niall, musimy porozmawiać.
- Oho, to nie wróży nic dobrego. - zgadłeś,  pomyślałam.
- Chcę się dowiedzieć...skąd ty masz mój numer? Sam wiesz, że ja ci go nie dałam. Zresztą nie prosiłeś o to.
- Yyymmm...ja... no wiesz...
- No właśnie nie wiem.
- Chciałem tylko...bo ty...dopiero mnie poznałaś i...myślałem...
- Mów, śmiało.
- Myślałem, że sama mi go nie dasz...a mi bardzo...bardzo...zależało, więc...
- Co zrobiłeś?
- Kiedy wyszłaś do łazienki...zobaczyłem twój telefon...no i zadzwoniłem z niego na mój...stąd miałem numer...jesteś zła?
- Czy jestem zła? Pytasz czy jestem zła? Oczywiście, że tak! Co ty sobie wyobrażasz? Że możesz bezczelnie grzebać mi w telefonie? I może jeszcze się zdziwisz, że na ciebie krzyczę? Za kogo się masz? Uwielbiam One Direction, ale to nic nie zmienia.
- Ale...nie zrobiłem nic złego...no i...chyba podobał ci się spacer? - zapytał z nadzieją w głosie. Przez moment zrobiło mi się go żal. Czy za bardzo na niego nawrzeszczałam? Przesadziłam?
- Było fajnie, ale nie zmieniaj tematu. Nie miałeś prawa tego robić i... - wtedy zrobił coś czego się nie spodziewałam. Ani trochę. On po prostu...pocałował mnie. To było takie...cudowne? Poczułam nagły napływ ciepła i motyle w brzuchu. W jednej chwili zapomniałam o całym incydencie z numerem. Chciałam aby ten moment trwał wiecznie. Trzeba przyznać, Niall świetnie całuje...Rozejrzałam się. Wszystko stało się takie wesołe i kolorowe.
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? - spytał po chwili.
- Tak, raczej tak. Coś w tym jest.
- Zakochałem się. W tobie Meggi. Od kiedy cię zobaczyłem nie mogę przestać o tobie myśleć.
Nastała niezręczna cisza. Ja nie byłam aż tak pewna swoich uczuć. On liczył na to, że powiem to samo co sam wyznał. Nie wiem czy go kocham...jeśli mam być szczera...podoba mi się też...ktoś inny...czy można kochać dwóch chłopaków na raz?

W pewnym momencie zadzwonił telefon blondyna.
- Cooo? Jak to? W szpitalu? Już jedziemy! - rozłączył się - Posłuchaj Meg, musimy jechać do szpitala. Harry...on miał wypadek.
- Wypadek? Jak? Gdzie? Co się stało?
- Nie wiem sam, jedźmy szybko.
Nialler uruchomił samochód i ruszyliśmy. Nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Odbijały się jak echo w mojej głowie: "Harry miał wypadek". Trzy słowa, które potrafią zrujnować życie. Co jeśli on...grrrr...wole nawet nie myśleć, że może z tego nie wyjść...to takie straszne...dlaczego on? Co właściwie się stało? W jakim jest stanie? Tysiące pytań błądziło mi w myślach. Kiedy dojechaliśmy popędziłam do środka. Nie potrafiłam czekać. Recepcjonistka, dość stara zresztą, oczywiście wszystko przedłużała.
- Pani godność?
- Małgorzata Codoletti - pewnie zastanawiacie się czemu Polka ma takie nazwisko? Mój tata jest Włochem, choć większość życia spędził w Polsce. Dość skomplikowana sprawa.
- Do kogo pani przyszła?
- Do Harrego Stylesa
- Czy to pani rodzina? - mówi to z takim spokojem, że myślałam, że wybuchnę. Ja się śpieszę kobieto! Lokowaty miał wypadek! No błagam!
- Nie, ale to ważne. To mój przyjaciel, miał wypadek i muszę wiedzieć co z nim!
- Skoro nie jest pani z rodziny...
- Kobieto! Zrozum MUSZĘ tam wejść. Nawet pani nie wie jakie to dla mnie ważne! ON jest dla mnie ważny.
- To pani chłopak? - Boże! Zaraz nie wytrzymam!
Już miałam bardzo niegrzecznie odpowiedzieć, ale zjawił się Niall.
- Tak, to jego dziewczyna. - spojrzałam pytająco na Horana - To możemy wejść?
- Skoro tak, to oczywiście. Trzeba było tak od razu. Sala 215.
Co to za tekst? "Trzeba było tak od razu"? Matko...cały czas jej tłumaczę, że muszę wejść, a ona swoje! Co za ludzie tu pracują!
Doszliśmy na odpowiednie piętro i weszliśmy do pokoju. Moim oczom ukazał się Harry podłączony do jakiś dziwacznych aparatur i cała reszta zespołu w postaci Zayna, Louisa i Liama.
- Harry! Harry, co się stało? Nawet nie wiecie jak się martwiłam!
- Martwiłaś się o mnie? - zapytał ochrypłym głosem.
- Oczywiście, że tak! A co sobie wyobrażałeś? Mów lepiej jak się tu znalazłeś!
- Wpadłem pod samochód.
- Ale...ale jak?
- Po prostu go nie zauważyłem...
Widziałam, że nie mówi prawdy. To było słychać w jego głosie. Mnie nie oszuka, o nie. Nie ze mną takie numery.
- Dobra, a tak naprawdę?
- To cała prawda. Możecie na chwilę wyjść?
Wszyscy zaczęliśmy się zbierać. Jednak on złapał mnie za rękę.
- Nie, ty zostań. Proszę.
Ciekawe o co mu chodzi. Kiedy reszta wyszła, poprosił żebym usiadła bliżej.
- Posłuchaj. Masz rację. To nie do końca prawda. - Ha! Wiedziałam! - Owszem, wpadłem pod samochód, ale z trochę innego powodu...To znaczy na serio go nie zauważyłem, ale...chyba najwyższy czas żeby ci o wszystkim powiedzieć. Tak więc postanowiłem kupić ci kwiaty i urządzić dla nas kolacje...bo chciałem ci coś wyznać. Wracając z kwiaciarni przechodziłem przez park. Zobaczyłem ciebie...i Nialla...całowaliście się. Byłem zły, wyrzuciłem bukiet i biegłem przed siebie. Wpadłem na jezdnię...jechał samochód i nie zdążył wyhamować.
- Ja...nie wiem co powiedzieć...
- Kocham cię, rozumiesz? Kocham. Od czasu naszego spotkania w samolocie. Jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego do nikogo...bez ciebie moje życie traci sens. Jeśli nie mogę mieć cię przy sobie to wole nie żyć wcale.
- Nawet tak nie mów Harry. Musisz żyć. Dla mnie, dla przyjaciół, dla fanów, rodziny i dla samego siebie.
- Ty wolisz Nialla, prawda?
- Ja...nic takiego nie powiedziałam. Nie jesteśmy parą.
- W takim razie pocałuj mnie.
- Harry...
- Z nim nie miałaś żadnych problemów. Czemu nie zrobisz tego dla mnie?
I co miałam mu teraz powiedzieć? Kocham go. Bardzo. Ale nie potrafię zrobić tego Niallowi. Nie chcę też stracić Harrego...po prostu się zgodzę i nikt się nie dowie. Tak będzie najlepiej. Jeden buziak nie zaszkodzi.
- Dobrze, zrobię to. Chcę też żebyś wiedział, że to Niall mnie pocałował, nie ja jego.
Po tych słowach nachyliłam się nad nim i delikatnie go pocałowałam. On odwzajemnił pocałunek (czego nie było w planach...ach, ten Styles). Wszystko skończyło by się całkiem dobrze, gdyby nie to, że do sali wszedł właśnie blondyn. Widział nas. Stało się to czego się bałam. Wybiegł z pomieszczenia.
- Poczekaj! Niall! To nie tak! - zatrzymał się.
- Nie? To jak? Może zaraz mi spróbujesz wmówić, że wcale się nie całowaliście?
- Ty nie rozumiesz...on...poprosił mnie...przecież jest chory, potrącił go samochód!
- Serio? To może zaczniesz teraz całować wszystkich w szpitalu? Bo są chorzy.
- Nie przesadzaj...to nic takiego.
- Skoro dla ciebie to nic takiego, to spójrz mi w oczy i powiedz, że nic do niego nie czujesz.
Stałam i wpatrywałam się w niego. Nie umiałam tego zrobić. Czuję coś do Harrego i w tym problem.
- Nie powiesz tego, prawda? Tak myślałem. - odszedł. Po prostu odszedł. To wszystko mi zrujnuje życie. Oni są przyjaciółmi. Jak mam któregoś wybrać?




Hej hej:* Przepraszam za długą nieobecność. Naprawdę strasznie PRZEPRASZAM. W ramach przeprosin rozdział jest dłuższy niż zwykle + tym razem trochę się dzieje.:) Mam nadzieję, że wam się podoba. Dziękuję za wszystkie komentarze i za taką liczbę wejść:D To na serio dużo dla mnie znaczy. Mam tylko wrażenie, że nikt tego nie czyta...jeśli możecie, to polecajcie mojego bloga:) Zapraszam na mojego twittera: @Gosia_Loves1D 
Do następnego!:* xxx

środa, 6 czerwca 2012

Rozdział 5

- Wow...nie wiem co powiedzieć...-niepewnie zaczął Liam.
- Aż tak źle? Mówiłam przecież, że nie potrafię śpiewać, a wy...
- Wcale nie, przeciwnie...byłaś świetna! - przerwał mi.
- Tak, masz super głos! - zgodziła się reszta.
Teraz to ja nie wiedziałam co powiedzieć. Totalnie mnie zaskoczyli. Byłam zszokowana. Naprawdę się tego nie spodziewałam. Taki zespół mówi mi, że świetnie śpiewam? Niesamowite. Wow. Jak byłam młodsza to ktoś czasem wspominał, że mam ładny głos, ale myślałam, że to z grzeczności...nigdy nie wierzyłam i wszystkim się zwierzałam jak fatalnie śpiewam...
- Słuchajcie, my musimy spadać. Jest już późno.
- Naprawdę? Tak szybko? - zapytałam zawiedziona.
- No, ale chyba będziesz dłużej w Londynie? Jeszcze się spotkamy?
- Jasne, zostaje na trochę.
- A kolacja była na serio pyszna. Zrobisz coś jeszcze kiedyś? - chyba każdy wie, kto to powiedział. Któż by inny, jak nie Niall. To mógł powiedzieć tylko on.
- Pewnie, że tak. Specjalnie dla ciebie.
- Serio? Wspominałem już, że cię kocham, tak?
- Tak. Fajnie, że ktoś tak szybko mnie pokochał. - zaczęłam się śmiać.
- Mylisz się. Nie ktoś, tylko 5 ktosiów. Już jesteś naszą przyjaciółką, a przyjaciół się kocha - poprawił mnie Harry - kocha jak rodzinę, oczywiście. - dodał szybko i lekko się zaczerwienił.
- Ooo mamo, jakie to słodkie.
- Dobra, przykro mi, ale koniec tych czułości. Wszyscy już wyznali sobie miłość? Jak tak, to świetnie, bo naprawdę trzeba już lecieć - krzyknął Liam.
- To nie było wyznawanie miłości! - oburzyłam się.
- Mów co chcesz, ja nazywam rzeczy po imieniu.
- Taa na pewno...
- Ja mam sprawę! - dodał Louis - Harry i Meggi, bo mogę tak na ciebie mówić prawda?
- Taaaak, no mów o co chodzi! - ponaglałam go. Co jak co, ale cierpliwa to ja nie jestem.
- Więc Harry i Meggi, jako najstarszy czuję się w obowiązku powiedzieć wam...
- No gadaj! - wrzasnęłam.
- Powiedzieć, że macie być grzeczni...
- Poważnie? Tylko to chciałeś powiedzieć? I musiałeś układać 10 minutowe przemówienie? Błagam cię, nie załamuj mnie!
- No co...tak tylko mówię...dla niektórych to nie takie oczywiste...
- Ymhm...jasne...ja tam mogę zapewnić cię, że będziemy baaardzo grzeczni.
- Dobrze teraz możemy iść.
Zrobiłam zdziwioną minę. On naprawdę chciał usłyszeć ode mnie, że 'będę grzeczna'? Nie miałam pojęcia, że jest taki...opiekuńczy, jeśli tak to można w ogóle nazwać.

                                                                         ~Później~

- Oni są fantastyczni. Pewnie cudownie jest mieć takich przyjaciół?
- No, można tak powiedzieć. Czasem są nie do wytrzymania. Dzisiaj byli wyjątkowo spokojni.
- Eee tam, dramatyzujesz Harry.
Jak on może narzekać?Ma przynajmniej PRAWDZIWYCH przyjaciół. Nie to co ja. Nigdy nie miałam kogoś takiego. Nie chodzi o to, że nie byłam lubiana. Przeciwnie, w Polsce posiadałam masę znajomych. Jednak znajomy to nie to samo co przyjaciel. Myślałam, że mam przyjaciółkę. Świetnie się dogadywałyśmy, wszystko było super. Ale czar prysł. Dowiedziałam się, że obgaduje mnie za plecami, a gdyby tego było mało próbowała mi odbić chłopaka. Niestety udało jej się. Oczywiście chłopak też nie jest święty, bo jej uległ. Mimo to największy żal mam do niej. Przez nią straciłam zaufanie do wielu osób. Nawet do tych, które na to nie zasłużyły. Teraz szczerze tego żałuję. I przede wszystkim TEGO jej nie wybaczę. Zniszczyła mi życie. To też przez nią wyjechałam do Londynu. Miałam dosyć widywania tej okropnej osoby, a pech chciał, że była moją sąsiadką. Tak więc jestem tu nie tylko z powodu marzeń. Niestety.
- Ja? Dramatyzuje? Jeszcze pogadamy jak ich bliżej poznasz - zaśmiał się pod nosem.

- Może obejrzymy jakiś film? - zaproponowałam.
- Dobra, co chcesz oglądać?
- Nie wiem. Wybierz coś. Tylko nie horror, błagam. Nie przepadam za horrorami, boję się ich.
- Spokojnie, ja też ich nie lubię.A co powiesz na film z Disney'a?
- Pewnie, może być.
Cieszyłam się, bo dawno nie oglądałam tych bajek. Jako dziecko je uwielbiałam...te najstarsze, rysunkowe są najpiękniejsze...z Króla Lwa i tym podobnych po prostu się nie wyrasta. W każdym wieku można to oglądać. Chyba każdy uwielbia takie filmy.
- To co wybrałeś?
- Jelonka Bambi - powiedział dumnie.
- Mi pasuje - uśmiechnęłam się.
Usiadłam obok niego na kanapie. Zaczął się film. Hazza naprawdę się wciągnął. Przeżywał wszystko jak małe dziecko. I wcale nie mam zamiaru się z niego śmiać. Przynajmniej wiem, że jest wrażliwy.
Powoli robiłam się zmęczona. Oczy same mi się zamykały. Nawet nie wiedziałam kiedy odpłynęłam.

                                                                   ~Następnego dnia~

Zbudził mnie dopiero budzik w telefonie. Spojrzałam na zegar. Była 6:00. Rozejrzałam się i dopiero teraz zauważyłam, że spałam na kolanach Harry'ego! Musiałam zasnąć podczas oglądania filmu. Nawet nie wiem jak się skończył. Moja "poduszka" jeszcze chrapała. Po cichu wstałam i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Gotowa i przebrana zajrzałam do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku i bawiłam się telefonem. Nagle usłyszałam charakterystyczny dźwięk, oznaczający, że dostałam SMS'a. Zerknęłam na nadawcę. Nieznany numer. Kto pisze do mnie o tej godzinie? Treść była następująca...



No, tym razem szybciej:) Rozdział taki w kit, ale za to w następnym trochę będzie się działo:) Mam nadzieję, że wam się podoba. Postanowiłam, że dodam ankietę, bo nie wszystkim chce się logować żeby zostawić komentarz:) Chcę zobaczyć ile osób to czyta:) I przede wszystkim dziękuję za taką dużą liczbę wejść:D Dla mnie ponad 200 to naprawdę dużo;0 Trzymajcie kciuki żeby w ogóle udało się dodać tą ankietę xD Zobaczymy czy się uda;) Do następnego! xxx

piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział 4

                                                                     `Oczami Harrego`

Chyba polubiłem tą dziewczynę. Nawet bardzo. Jest inna niż większość fanek. Przede wszystkim nie należy do psychofanek, które mogłyby zabić za spotkanie ze mną. Nie, nie, nic z tych rzeczy. Traktuje mnie zupełnie normalnie, chociaż wie, że jestem dość znany...albo raczej bardzo znany...tak czy owak jest bardzo miła. Dzisiaj pozna resztę zespołu. Ciekawe jak zareaguje...myślę, że podobnie jak przy spotkaniu ze mną, czyli zwyczajnie, jakby poznała zwykłego chłopaka.

- Harry! Ja pomyślałam, że mogłabym coś szybko ugotować dla chłopców skoro mają przyjść.
- Naprawdę? Chcesz dla nich gotować? - nie potrafiłem uwierzyć w to co właśnie usłyszałem.
- A czemu nie?
- Dobra, jeśli chcesz to proszę bardzo. Ale ostrzegam cię: Niall zje wszystko sam, zanim ktoś się zorientuje, że na stole stało jakieś jedzenie.
- Hahahaha, no trudno przeżyję.

                                                                        `Oczami Gosi`


Wzięłam się za robienie kolacji. Nie jestem zbyt dobrą kucharką, ale znam parę przepisów. Postanowiłam zrobić naleśniki. Zajęło mi to trochę czasu, ale nie mam nic lepszego do roboty. Zaczęłam je smażyć i układać na talerzu, a potem zaniosłam wszystkie do jadalni. Kiedy skończyłam poszłam się przebrać. Wybrałam to co kupiłam poprzedniego dnia, czyli niebieską sukienkę sięgającą przed kolana. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Wyjrzałam na przedsionek i zobaczyłam cały zespół. Byli bardzo zaskoczeni moim widokiem.
- Kto to? - zapytali chórem.
- No wiecie...ja nic wam nie mówiłem, bo to miała być niespodzianka. Może sama wam się przedstawi?
- Cześć. Jestem Gosia. - powiedziałam nieśmiało.
- Kim ona jest Harry? - szepnął Louis. Zrobił to na tyle głośno, że mogłam usłyszeć każde słowo.
- Słuchajcie, to nasza fanka i poznałem ją w samolocie. Będzie przez pewien czas tu mieszkać, bo zgubili jej walizkę. Zresztą to strasznie długa historia. - wytłumaczył szybko.
- Aaa, to może się przedstawimy? - zaproponował Liam.
- Hej, jestem Louis
- Zayn
- Liam
- Niall
Mówili podając mi rękę. Ale po co się przedstawiali? Znam ich przecież. Nagle właściciel domu krzyknął:
- Mam dobrą wiadomość! Gosia zrobiła kolację!
- To ty gotujesz? - zaciekawił się Niall.
- Tylko trochę...
- Już cię kocham! - powiedział, po czym mnie przytulił. Spojrzałam w jego piękne, niebieskie oczy   i poczułam motylki w brzuchu. To było takie przyjemne uczucie! Zupełnie jakbym...zakochała się od pierwszego wejrzenia...ale to niemożliwe...nigdy jeszcze mi się to nie zdarzyło. To na pewno nie to.

                                                                   ~ Przy kolacji ~

- Masz ładne imię - zaczął Zayn.
- Dziękuję - zarumieniłam się.
- A jak to będzie po angielsku?
- Moje imię? Margaret.
- Ooo, a mogę na ciebie mówić Meggi? - wyrwał się Niall.
- Jasne, nie przeszkadza mi to, mów jak chcesz. - i znowu musiałam się uśmiechnąć. Przy nich uśmiech sam ciśnie się na usta.
- Opowiesz nam coś o sobie? Bo ty chyba dużo o nas wiesz.
- Dobrze. No więc, jestem z Polski, mam 16 lat. Jestem waszą fanką i poznając was spełniłam największe marzenie. Ogólnie uwielbiam muzykę. Lubię śpiewać i uprawiać sport. To chyba tyle. Nie będę przecież opowiadać o moim nudnym zwyczajnym życiu...
- Śpiewasz? - zdziwił się Liam.
- A nie wolno? Nie jestem za dobra, ale lubię to.
- My chętnie ocenimy czy jesteś dobra.
- Dobry żart. Mam zrobić z siebie pośmiewisko przed takimi gwiazdami? Nie, dziękuję.
- Prosimy - zrobili takie cudne maślane oczy.
- Ok, ale pod jednym warunkiem. Nie śmiejcie się.
- Nie będziemy. A co nam zaśpiewasz?
- Niespodzianka.
Nie wybrałam ich piosenki. To byłoby zbyt oczywiste i oklepane. Chciałam zaśpiewać coś zabawnego, a zarazem coś z ciekawym tekstem. Myślałam o piosence, którą umiałabym zaśpiewać dobrze, bez fałszowania. Zdecydowałam się na..."Call Me Maybe". To chyba właściwy wybór. Zaczęłam śpiewać.
"Hey I just met you and this is crazy, but here's my number, so call me, maybe? It's hard to look right at you baby, but here's my number, so call me, maybe? (...)"
Nareszcie skończyłam. Spojrzałam na nich.
- I co myślicie?










I jest kolejny rozdział:) Przede wszystkim przepraszam, że tak późno, ale internet u mnie coś słabo działa i co chwila się wyłącza...po za tym w szkole miałam ciężki tydzień i było mało czasu...jeszcze raz strasznie przepraszam:( Co do rozdziału, to jestem średnio zadowolona, ale jakiś wstęp musi być:) Dziękuję wszystkim, którzy czytają i proszę o komentarze!:) Postaram się jak najszybciej dodać nowy rozdział, jakoś w ciągu tygodnia:) Jeśli będzie później to znaczy, że internet całkowicie się zwalił...niestety nie mam na to wpływu:( Do następnego!:*

środa, 16 maja 2012

Rozdział 3

- Harry! Harry! Wstań! Jesteśmy!
- Jeszcze 5 minut mamo... - powiedział zaspanym głosem, po czym położył głowę na moim ramieniu. Niestety, długo się nim nie nacieszyłam, bo trzeba było wysiadać. Szkoda, wcale mi nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie. Trudno...
- Wstań! Nie jestem twoją mamą! - wrzasnęłam mu do ucha.
- Co?...Ja...gdzie ja jestem? - rozejrzał się dość rozkojarzony.
- Jesteś w samolocie i musisz wysiąść, bo dolecieliśmy. Do Londynu.
- No tak...Jasne. Leciałem właśnie do Londynu.
- No co ty. - odpowiedziałam sarkastycznie - Zawsze jesteś taki...taki rozkojarzony jak wstaniesz?
- Czasami taki bywam - uśmiechnął się.
Po wyjściu na lotnisko pożegnałam się z nim. Cóż...to koniec...pewnie już nigdy nie spotkam żadnej sławnej osoby. A na pewno nie będę z nią sobie tak po prostu rozmawiać. Chociaż kto wie? Różnie to bywa...może szczęście mi jeszcze dopisze?

                                                                 ~ Chwilę później ~

Nie wierzę! Po prostu nie wierzę! Zgubili moją walizkę! Wszystkie ubrania i kosmetyki! Jak dobrze, że laptopa, telefon, mp3 i kasę mam w bagażu podręcznym. Chociaż tyle. Może jeszcze znajdą tą walizkę? Nie wiem, ale warto mieć nadzieję. Jak na razie to jestem załamana. Usiadłam na podłodze i się rozpłakałam. Chyba z powodu swojej bezradności. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
- Kim jesteś i czego chcesz? - odburknęłam przez łzy. Ups, znowu po polsku! Trzeba się opanować! To Anglia! Jeszcze raz, już po angielsku, zapytałam:
- Czego chcesz ode mnie? Kim jesteś?
- To ja. - usłyszałam znajomy głos. No, tak to on. Tym razem rozpoznałam go bez problemu. Ale zaraz, chwileczkę. Co tu robi? Czemu się mną przejmuje? Jest gwiazdą i interesuje go życie zwykłej dziewczyny z Polski? Może się przesłyszałam? Tak, na pewno. Założę się, że to jakiś głupek robi sobie ze mnie żarty.
- Powiedz co się stało? Czemu płaczesz? - spojrzałam na niego. To naprawdę ON. Nikt inny. Nie jakiś głupi dzieciak żartujący sobie ze mnie, tylko prawdziwy, najprawdziwszy Harry Styles. Zawsze mnie zaskakuje...mógłby od razu się przedstawić, to nie byłabym taka wredna...to samo było             w samolocie.
- Nic mi się nie stało. Zrozum. Chcę być teraz sama. - musiałam coś mu odpowiedzieć. Nie chciałam zawracać biednemu Hazzie głowy moimi problemami...
- Ale...ale...no powiedz. Nie lubię kiedy inni płaczą. Chcę ci pomóc.
- Pomóc?
- Tak, dokładnie.
- Więc zostaw mnie teraz. Proszę.
- Nie mogę.
Jaki on jest irytujący! Nie chcę mu opowiadać o problemach...nie chcę mu sprawiać kłopotu swoimi sprawami. To miłe, że chce mi pomóc i się o mnie troszczy (no właśnie, dlaczego się o mnie troszczy?), ale trzeba przyznać, że jest natrętem jakich mało. Uległam jego prośbom.
- Dobrze. Chcesz wiedzieć co się stało? W porządku, powiem ci. Bardzo cieszyłam się na wyjazd. Wreszcie nadszedł ten dzień. Zaczęło się cudownie. Ledwo usiadłam w fotelu samolotu i już poznałam samego Harrego Styles'a z mojego ulubionego zespołu - w tym momencie na chwilę się uśmiechnęłam i spojrzałam mu w oczy. - A teraz? Dopiero doleciałam i wszystko się wali! Nie ma mojej walizki! Zgubili ją. Nie mam w tym momencie żadnych ubrań, a w dodatku zostawiłam tam kartkę z adresem nowego domu! Nie wiem gdzie mieszkam! - rozpłakałam się na dobre. - I co jesteś zadowolony?
- Ja...wow...nie wiedziałem, że jest tak źle...co mogę dla ciebie zrobić?
- Nic. Dam sobie radę sama. - otarłam łzy. Nie powinnam płakać jak jakieś dziecko. Muszę się uspokoić.
- Nie zostawię cię tak. Pojedziesz ze mną do mojego domu. Powiedz na recepcji żeby tam przysłali walizkę, jeśli się odnajdzie. Zatrzymasz się u mnie i koniec. Nie chcę słyszeć sprzeciwu.
- Ale...
- Żadnego 'ale'. Jedziemy.

                                                                       ~ W domu ~

Czy to się dzieje naprawdę? Moje największe marzenie właśnie się spełnia. Nie dość, że jestem w Londynie, to siedzę na kanapie...w domu Styles'a! Zbyt piękne, aby było prawdziwe? A jednak. Ja, zwykła 16-letnia dziewczyna poznałam kogoś tak znanego! Sama nie wierzę...Może to sen? W takim razie nie chcę się budzić. Już nigdy...





I jak tym razem? Dalej mało się dzieje...wiem, ale początki są zawsze trudne...muszę jakoś rozpocząć, żeby potem rozwinąć akcję:) Mam nadzieję, że to rozumiecie? Dziękuję wszystkim, którzy czytają moje opowiadanie. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy:) Jak to mówią chłopcy: Massive Thank You! Następny rozdział postaram się dodać jutro...nic nie obiecuję, ale się postaram.:) I jeszcze raz proszę o komentarze! Naprawdę prooooszę was! Możecie pisać w komentarzach adresy blogów, chętnie odwiedzę, przeczytam i skomentuję:) Zapraszam na mojego Twitter'a: @Gosia_Loves1D
Do następnego! xxx



środa, 9 maja 2012

Rozdział 2

- O mój Boże! Ty jesteś...Harry Styles! Ja cały czas z tobą rozmawiałam? O matko! Jaka jestem głupia!
- Wcale nie jesteś...najbardziej lubię ten fragment o loczkach...naprawdę myślisz, że są takie fajne? Bo wiesz używam specjalnych (....)
W tym momencie przestałam słuchać. Ja dopiero co zorientowałam się, że rozmawiam z gwiazdą, a ten mi będzie gadał o odżywkach do włosów! A to niby Zayn tak przejmuje się o wyglądem...
- Przepraszam, mówiłeś coś? Zamyśliłam się.
- No tak, opowiadałem o moich włosach i...
- To wiem, ale chyba o coś pytałeś?
- Ah tak, dlaczego jeszcze nie piszczysz na mój widok - uśmiechnął się.
- Bo jestem w szoku...przez ostatnie pół godziny rozmawiałam z ulubionym wokalistą...jak mogłam nie zauważyć?
Kiedy ochłonęłam, wyjęłam płytę i dostałam autograf. Cieszyłam się, nawet bardzo. Niestety to, że go nie zauważyłam nie dawało mi spokoju...tak dobrze poznaje ich po głosach w piosenkach! A tutaj? To na pewno dlatego, że nie dopuszczałam do siebie myśli o spotkaniu kogoś TAKIEGO w samolocie. Bo co by robił w zwykłym samolocie, ze zwykłymi ludźmi? A jednak...i to właśnie ja go spotkałam?! Cud...prawdziwy cud...znajomi tyle razy mówili mi, że w życiu ich nie spotkam i to tylko 'głupie marzenia nie do spełnienia'...czy ja rymuje? Zresztą nieważne. Tak samo nieważne jest to co mówili starzy znajomi. Oni już się nie liczą.
- Mogę zapytać cię jeszcze o coś? - matko człowiek nie może spokojnie pomyśleć, bo mu przerywają...
- No pewnie, Harry.
- Dasz mi swój numer?
- Co proszę? Harry Styles, ten prawdziwy Harry Styles z One Direction prosi mnie o numer? To sen? A może masz tu gdzieś ukrytą kamerę?
- Nie, to nie jest sen.
- A więc jednak kamera? Wiedziałam.
- Nie, kamera też nie. Ani sen, ani kamera. Po prostu napisz mi na tej kartce - podsunął jakiś kawałek papieru, który ciężko było nazwać kartką - swój numer telefonu.
- O...o...oczywiście - oddałam świstek z zapisanym numerem.
Byłam w 7 niebie. Nie dość, że poznałam członka ulubionego zespołu, to jeszcze poprosił mnie o numer! W domu, w każdej wolnej chwili marzyłam o tym. Wyobrażałam sobie jak może wyglądać nasze spotkanie. No, wersji z samolotem się nie spodziewałam. To najcudowniejszy dzień w moim życiu!
- Jak długo zostaniesz w Londynie? - po raz kolejny wyrwał mnie z rozmyślania Hazza. Czy to jego nowe hobby?
- Ymm...jakiś tydzień, może dłużej...sama nie wiem.
- Tylko tydzień? Już tęsknie... - zrobił oczy jak kot ze Shreka i wyglądał naprawdę słodko.
- Przecież ledwo mnie znasz! Jak możesz tęsknić za kimś nieznajomym? - powiedziałam lekko zirytowana.
- Normalnie. Po za tym ty mnie świetnie znasz, a to już coś - uśmiechnął się triumfalnie.
- No jasne, że cię znam. Jak każda fanka.
- No widzisz.
- A tak przy okazji to mam pytanie...
- Śmiało, pytaj.
- Czy te fakty o tobie, no wiesz krążące po necie plotki itd. Czy są w jakimś stopniu prawdziwe?
- Zależy jakie - puścił mi oczko.
- Czyli można dowiedzieć się z tego czegoś prawdziwego? No proszę...- zaczęłam się histerycznie śmiać.
- Ciekawe co tam wyczytałaś, że tak się śmiejesz?
- A nic, nic... - teraz już nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Nigdy nie zrozumiem dziewczyn... - pokręcił głową.
- Jeszcze jedno...zawsze zastanawiam się...czy Niall naprawdę tak lubi jedzenie?
- On je kocha. To jest chyba miłość od pierwszego wejrzenia...lub zjedzenia jak wolisz.
- Wow. Poważnie? Myślałam, że to takie żarty i w ogóle...
- A czy ja nie wyglądam poważnie? - uniósł jedną brew. Wyglądał naprawdę zabawnie.
- No niezbyt. - uśmiechnęłam się.
Co on sobie wyobraża? Że jest poważny? Dobry żart. Naprawdę się uśmiałam. Teraz zbliża się lądowanie. W końcu zobaczę piękny Londyn! Już nie wytrzymuje z wrażenia! Od dziecka marzyłam o tym żeby zobaczyć to miasto. Teraz kiedy jestem (prawie) dorosła spełniam marzenia. Rodzice bali się o mnie i namawiali do zmiany zdania. Jednak ja się nie poddałam i dalej dążę do celu. Zdecydowałam, że lecę i koniec kropka. Właśnie tak się tu znalazłam. I wcale nie żałuje. Po drodze  musiałam wszystko załatwić, ubłagać rodziców i tym podobne, ale po co zagłębiać się w szczegóły? Mniej więcej tak znalazłam się w tym oto samolocie. Bardzo szczęśliwym zresztą. Mam na myśli Styles'a oczywiście. Spojrzałam na niego. Spał. A ja...ja dalej nie wierzę, że siedzi (a raczej śpi) obok mnie taka osoba. Niewiarygodne. Przy okazji wygląda naprawdę fajnie kiedy śpi. Zrobię mu chyba zdjęcie. Będę miała pamiątkę. Wyciągnęłam telefon i szybko uwieczniłam ten cudowny moment. Wspaniałomyślnie uznałam też, że czas go obudzić.




I jak? Ten rozdział jest trochę dłuższy:) Następny będzie prawdopodobnie dopiero za tydzień...dodałabym wcześniej, ale muszę dokończyć lekturę (strasznie długa i nudna...), a po za tym przyjeżdża do mnie rodzina i nie będę miała warunków żeby dodać rozdział. Przykro mi.:( Mam nadzieję, że ten wam się spodoba. Na razie mało się dzieje, bo to początek i wszystko się rozkręci, także bez obaw:) I jeszcze prośba: komentujcie! Proooszę! To dla mnie naprawdę wiele znaczy.!
Aaa i jeszcze coś: jeśli chcecie to followujcie mnie na Twitterze, mój twitter: @Gosia_Loves1D, obiecuję, że będzie follow back:) Do następnego! xxx



wtorek, 8 maja 2012

Rozdział 1

Nie mogę w to uwierzyć! Właśnie siedzę na lotnisku i czekam na samolot do Londynu! Bardzo się cieszę. Postanowiłam posłuchać muzyki, żeby czas szybciej leciał. Kiedy w słuchawkach zabrzmiały piosenki mojego ulubionego zespołu - One Direction, od razu się uśmiechnęłam. Po chwili nadleciał samolot. Zajęłam miejsce i wsłuchując się w mp3, powoli zamykałam oczy. Nagle poczułam, że ktoś usiadł obok mnie. Nie chciało mi się nawet spojrzeć kto to. Jednak kiedy wyjął mi z ucha słuchawkę, bardzo się zdenerwowałam. Co on sobie wyobraża? Przesadził, kimkolwiek jest.
- Co ty chcesz? - warknęłam. Nadal nie byłam świadoma kto jest tym wścibskim sąsiadem. Zdziwiłam się, gdy zapytał po angielsku:
- Co? Nie rozumiem. Jestem z Anglii.
No tak. Przecież właśnie lecę do Londynu i dziwię się, że w samolocie jest Anglik. Czasem mam wrażenie, że raz na jakiś czas mój mózg przestaje myśleć. Postanowiłam, że porozmawiam z nim w jego języku. W końcu praktyka czyni mistrza i warto poćwiczyć.
- Przepraszam, nie wiedziałam, że nie mówisz po polsku.
- Jesteś z Polski? Jak masz na imię?
- Tak, jestem z Polski. Mam na imię Gosia.
- Czego słuchasz?
- Mojego ulubionego zespołu, One Direction, tylko błagam nie śmiej się z nich! Nie lubię, gdy ktoś ich wyzywa.
- Aaa, czyli to twój ulubiony zespół? Jesteś fanką?
- Taaa - dalej miałam zamknięte oczy i liczyłam na to, że nieznajomy mi odpuści. Przeliczyłam się. Mówił dalej:
- I pewnie masz ich płytę?
- Oczywiście, mam ją nawet przy sobie.
- A kogo lubisz najbardziej?
- Głupie pytanie. Lubię wszystkich. Są świetni.
Naprawdę nie chciało mi się z tym kimś rozmawiać. Byłam okropnie zmęczona i marzyłam o chwili odpoczynku. Nie miałam nawet siły, żeby otworzyć oczy i przyjrzeć się mu.
- Pewnie chciałabyś ich poznać? - ciągnął dalej.
- Jasne, że tak.
- A co byś zrobiła, gdyby tu, obok ciebie, siedział ktoś z tego zespołu?
Matko! Człowieku daj mi spokój! Czemu na niego nie działa telepatia? No dlaczego? Już dawno by przestał tyle gadać...
- Hmm, no nie wiem...na pewno bym nie piszczała z radości jak większość fanek, bo by się wystraszył...pewnie poprosiłabym o autograf i zdjęcie. Chociaż wiesz co? Po chwili namysłu uznałam, że jednak bym piszczała - uśmiechnęłam się - A co jesteś taki ciekawski? Ja nawet nie wiem jak masz na imię!
- No wiesz...ja...mam na imię...Harry.
- O co za zbieg okoliczności! To jak Harry Styles z 1D! On jest cudowny! I ma takie fajne loczki.
- Ja...no widzisz...bo ja...jakby ci to powiedzieć...
Właśnie w tym momencie obróciłam się, spojrzałam na niego i...no właśnie, omal nie zemdlałam...





I co myślicie? Przepraszam, że wyszedł trochę krótki:( Postaram się jak najszybciej dodać następny:) Mam nadzieję, że będziecie komentować:) To bardzo motywuje:) Jak pisałam wcześniej mam już kilka rozdziałów, więc 2 będzie jakoś jutro albo pojutrze:) Do zobaczenia!:]

Hejka:)

Hej, jestem Gosia:) Jestem fanką One Direction i postanowiłam napisać o nich opowiadanie:D Mam nadzieję, że wam się spodoba;) Napisałam już kilka rozdziałów i postaram się je dodawać regularnie, dzisiaj dodam pierwszy:) Zobaczymy co z tego wyjdzie xD Do zobaczenie (a może raczej do przeczytania)!