wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział 6

"Masz ochotę na spacer po Londynie? Niall xxx"
Odpisałam krótko: "Jasne, czemu nie:)"
Dzień zapowiadał się całkiem nieźle. Spacer z Niallem wydaje mi się świetnym pomysłem. To bardzo miło, że o mnie pomyślał. I na dodatek ktoś w końcu oprowadzi mnie po Londynie. Ale chwila...ja nie przypominam sobie żebym dała mu mój numer. Zaraz, zaraz, przecież nie dałam go jak na razie nikomu! Nawet Harremu! Skąd on go do cholery miał?! Muszę się dowiedzieć. Wyciągnę to z niego. Założę się, że grzebał mi w telefonie. Co za tupet! To oczywiste. Raczej nie wygooglował go sobie. Dobra koniec. Nie warto o tym myśleć. Dostanie taki ochrzan, że się nie pozbiera. Jakim prawem w ogóle dotykał tego telefonu? Chociaż...może to nie on...tak od razu go oskarżam, a może on nie ma z tym nic wspólnego? Nieee, kogo ja oszukuję...to na pewno on.
"O której mogę po ciebie przyjść?:)"
Kolejny sms od Nialla. Teraz, kiedy zdałam sobie ze wszystkiego sprawę nie mam nawet najmniejszej ochoty odpisywać. Mimo to postanowiłam dać mu szansę na wyjaśnienia.
"Możesz przyjść nawet teraz"
Im szybciej tym lepiej. Po co czekać?
Odpowiedź była natychmiastowa: "Dobra, będę za 15 minut:*"
Jasne. Znając chłopaków to jego 15 minut wydłuży się niemiłosiernie. Stawiam, że będzie za dobrą godzinę. Uznałam, że skoro mam tyle czasu to zjem spokojnie śniadanie. Ledwo zaczęłam kroić chleb i usłyszałam dzwonek do drzwi. Najpierw pomyślałam, że to listonosz. Myliłam się.
- Niall? Co ty tu robisz tak szybko?
- Też się cieszę, że cię widzę - uśmiechnął się - przecież pisałem, że będę za 15 minut.
- Tak, ale nie wiedziałam, że będziesz punktualny.
- Zawsze jestem. A tak swoją drogą to nadal się nie przywitaliśmy.
- Tak, rzeczywiście. Cześć. Fajnie, że wpadłeś.
- No cześć. To co idziemy?
- Tak właściwie...właśnie robiłam sobie śniadanie i...
- Śniadanie? Trzeba było tak od razu. Spacer może poczekać.
Dokończyłam robić kanapki, po czym poszłam obudzić Stylesa. Ile można spać?
- HARRY! Wstań! No wstawaj! Obudź się! - nic na niego nie działało. Spróbowałam innej metody. - Haaaarry. Zrobiłam śniadanie. Zjem je sama jak nie wstaniesz.
Tak jak przypuszczałam podziałało od razu. Zerwał się z kanapy i pobiegł do kuchni. Czekało go niemiłe zaskoczenie, bo Niall zdążył zjeść prawie wszystko. Byłam już gotowa do wyjścia, więc zaczęliśmy się zbierać.
- Harry, wychodzę z Niallem na spacer.
- Idziecie sami?
- Najwyraźniej tak.
- Może pójdę z wami? W końcu powinienem cię pilnować i...
- Daj spokój stary. Jestem starszy od ciebie. Nic się nie stanie. - przerwał mu blondyn.
Zabrał mnie do wszystkich znanych miejsc. Było cudownie. Przez to wszystko zupełnie zapomniałam, że byłam na niego zła. To znaczy jestem. W parku usiedliśmy na ławce. Ja nie tracąc czasu zaczęłam rozmowę.
- Niall, musimy porozmawiać.
- Oho, to nie wróży nic dobrego. - zgadłeś,  pomyślałam.
- Chcę się dowiedzieć...skąd ty masz mój numer? Sam wiesz, że ja ci go nie dałam. Zresztą nie prosiłeś o to.
- Yyymmm...ja... no wiesz...
- No właśnie nie wiem.
- Chciałem tylko...bo ty...dopiero mnie poznałaś i...myślałem...
- Mów, śmiało.
- Myślałem, że sama mi go nie dasz...a mi bardzo...bardzo...zależało, więc...
- Co zrobiłeś?
- Kiedy wyszłaś do łazienki...zobaczyłem twój telefon...no i zadzwoniłem z niego na mój...stąd miałem numer...jesteś zła?
- Czy jestem zła? Pytasz czy jestem zła? Oczywiście, że tak! Co ty sobie wyobrażasz? Że możesz bezczelnie grzebać mi w telefonie? I może jeszcze się zdziwisz, że na ciebie krzyczę? Za kogo się masz? Uwielbiam One Direction, ale to nic nie zmienia.
- Ale...nie zrobiłem nic złego...no i...chyba podobał ci się spacer? - zapytał z nadzieją w głosie. Przez moment zrobiło mi się go żal. Czy za bardzo na niego nawrzeszczałam? Przesadziłam?
- Było fajnie, ale nie zmieniaj tematu. Nie miałeś prawa tego robić i... - wtedy zrobił coś czego się nie spodziewałam. Ani trochę. On po prostu...pocałował mnie. To było takie...cudowne? Poczułam nagły napływ ciepła i motyle w brzuchu. W jednej chwili zapomniałam o całym incydencie z numerem. Chciałam aby ten moment trwał wiecznie. Trzeba przyznać, Niall świetnie całuje...Rozejrzałam się. Wszystko stało się takie wesołe i kolorowe.
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? - spytał po chwili.
- Tak, raczej tak. Coś w tym jest.
- Zakochałem się. W tobie Meggi. Od kiedy cię zobaczyłem nie mogę przestać o tobie myśleć.
Nastała niezręczna cisza. Ja nie byłam aż tak pewna swoich uczuć. On liczył na to, że powiem to samo co sam wyznał. Nie wiem czy go kocham...jeśli mam być szczera...podoba mi się też...ktoś inny...czy można kochać dwóch chłopaków na raz?

W pewnym momencie zadzwonił telefon blondyna.
- Cooo? Jak to? W szpitalu? Już jedziemy! - rozłączył się - Posłuchaj Meg, musimy jechać do szpitala. Harry...on miał wypadek.
- Wypadek? Jak? Gdzie? Co się stało?
- Nie wiem sam, jedźmy szybko.
Nialler uruchomił samochód i ruszyliśmy. Nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Odbijały się jak echo w mojej głowie: "Harry miał wypadek". Trzy słowa, które potrafią zrujnować życie. Co jeśli on...grrrr...wole nawet nie myśleć, że może z tego nie wyjść...to takie straszne...dlaczego on? Co właściwie się stało? W jakim jest stanie? Tysiące pytań błądziło mi w myślach. Kiedy dojechaliśmy popędziłam do środka. Nie potrafiłam czekać. Recepcjonistka, dość stara zresztą, oczywiście wszystko przedłużała.
- Pani godność?
- Małgorzata Codoletti - pewnie zastanawiacie się czemu Polka ma takie nazwisko? Mój tata jest Włochem, choć większość życia spędził w Polsce. Dość skomplikowana sprawa.
- Do kogo pani przyszła?
- Do Harrego Stylesa
- Czy to pani rodzina? - mówi to z takim spokojem, że myślałam, że wybuchnę. Ja się śpieszę kobieto! Lokowaty miał wypadek! No błagam!
- Nie, ale to ważne. To mój przyjaciel, miał wypadek i muszę wiedzieć co z nim!
- Skoro nie jest pani z rodziny...
- Kobieto! Zrozum MUSZĘ tam wejść. Nawet pani nie wie jakie to dla mnie ważne! ON jest dla mnie ważny.
- To pani chłopak? - Boże! Zaraz nie wytrzymam!
Już miałam bardzo niegrzecznie odpowiedzieć, ale zjawił się Niall.
- Tak, to jego dziewczyna. - spojrzałam pytająco na Horana - To możemy wejść?
- Skoro tak, to oczywiście. Trzeba było tak od razu. Sala 215.
Co to za tekst? "Trzeba było tak od razu"? Matko...cały czas jej tłumaczę, że muszę wejść, a ona swoje! Co za ludzie tu pracują!
Doszliśmy na odpowiednie piętro i weszliśmy do pokoju. Moim oczom ukazał się Harry podłączony do jakiś dziwacznych aparatur i cała reszta zespołu w postaci Zayna, Louisa i Liama.
- Harry! Harry, co się stało? Nawet nie wiecie jak się martwiłam!
- Martwiłaś się o mnie? - zapytał ochrypłym głosem.
- Oczywiście, że tak! A co sobie wyobrażałeś? Mów lepiej jak się tu znalazłeś!
- Wpadłem pod samochód.
- Ale...ale jak?
- Po prostu go nie zauważyłem...
Widziałam, że nie mówi prawdy. To było słychać w jego głosie. Mnie nie oszuka, o nie. Nie ze mną takie numery.
- Dobra, a tak naprawdę?
- To cała prawda. Możecie na chwilę wyjść?
Wszyscy zaczęliśmy się zbierać. Jednak on złapał mnie za rękę.
- Nie, ty zostań. Proszę.
Ciekawe o co mu chodzi. Kiedy reszta wyszła, poprosił żebym usiadła bliżej.
- Posłuchaj. Masz rację. To nie do końca prawda. - Ha! Wiedziałam! - Owszem, wpadłem pod samochód, ale z trochę innego powodu...To znaczy na serio go nie zauważyłem, ale...chyba najwyższy czas żeby ci o wszystkim powiedzieć. Tak więc postanowiłem kupić ci kwiaty i urządzić dla nas kolacje...bo chciałem ci coś wyznać. Wracając z kwiaciarni przechodziłem przez park. Zobaczyłem ciebie...i Nialla...całowaliście się. Byłem zły, wyrzuciłem bukiet i biegłem przed siebie. Wpadłem na jezdnię...jechał samochód i nie zdążył wyhamować.
- Ja...nie wiem co powiedzieć...
- Kocham cię, rozumiesz? Kocham. Od czasu naszego spotkania w samolocie. Jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego do nikogo...bez ciebie moje życie traci sens. Jeśli nie mogę mieć cię przy sobie to wole nie żyć wcale.
- Nawet tak nie mów Harry. Musisz żyć. Dla mnie, dla przyjaciół, dla fanów, rodziny i dla samego siebie.
- Ty wolisz Nialla, prawda?
- Ja...nic takiego nie powiedziałam. Nie jesteśmy parą.
- W takim razie pocałuj mnie.
- Harry...
- Z nim nie miałaś żadnych problemów. Czemu nie zrobisz tego dla mnie?
I co miałam mu teraz powiedzieć? Kocham go. Bardzo. Ale nie potrafię zrobić tego Niallowi. Nie chcę też stracić Harrego...po prostu się zgodzę i nikt się nie dowie. Tak będzie najlepiej. Jeden buziak nie zaszkodzi.
- Dobrze, zrobię to. Chcę też żebyś wiedział, że to Niall mnie pocałował, nie ja jego.
Po tych słowach nachyliłam się nad nim i delikatnie go pocałowałam. On odwzajemnił pocałunek (czego nie było w planach...ach, ten Styles). Wszystko skończyło by się całkiem dobrze, gdyby nie to, że do sali wszedł właśnie blondyn. Widział nas. Stało się to czego się bałam. Wybiegł z pomieszczenia.
- Poczekaj! Niall! To nie tak! - zatrzymał się.
- Nie? To jak? Może zaraz mi spróbujesz wmówić, że wcale się nie całowaliście?
- Ty nie rozumiesz...on...poprosił mnie...przecież jest chory, potrącił go samochód!
- Serio? To może zaczniesz teraz całować wszystkich w szpitalu? Bo są chorzy.
- Nie przesadzaj...to nic takiego.
- Skoro dla ciebie to nic takiego, to spójrz mi w oczy i powiedz, że nic do niego nie czujesz.
Stałam i wpatrywałam się w niego. Nie umiałam tego zrobić. Czuję coś do Harrego i w tym problem.
- Nie powiesz tego, prawda? Tak myślałem. - odszedł. Po prostu odszedł. To wszystko mi zrujnuje życie. Oni są przyjaciółmi. Jak mam któregoś wybrać?




Hej hej:* Przepraszam za długą nieobecność. Naprawdę strasznie PRZEPRASZAM. W ramach przeprosin rozdział jest dłuższy niż zwykle + tym razem trochę się dzieje.:) Mam nadzieję, że wam się podoba. Dziękuję za wszystkie komentarze i za taką liczbę wejść:D To na serio dużo dla mnie znaczy. Mam tylko wrażenie, że nikt tego nie czyta...jeśli możecie, to polecajcie mojego bloga:) Zapraszam na mojego twittera: @Gosia_Loves1D 
Do następnego!:* xxx