środa, 9 maja 2012

Rozdział 2

- O mój Boże! Ty jesteś...Harry Styles! Ja cały czas z tobą rozmawiałam? O matko! Jaka jestem głupia!
- Wcale nie jesteś...najbardziej lubię ten fragment o loczkach...naprawdę myślisz, że są takie fajne? Bo wiesz używam specjalnych (....)
W tym momencie przestałam słuchać. Ja dopiero co zorientowałam się, że rozmawiam z gwiazdą, a ten mi będzie gadał o odżywkach do włosów! A to niby Zayn tak przejmuje się o wyglądem...
- Przepraszam, mówiłeś coś? Zamyśliłam się.
- No tak, opowiadałem o moich włosach i...
- To wiem, ale chyba o coś pytałeś?
- Ah tak, dlaczego jeszcze nie piszczysz na mój widok - uśmiechnął się.
- Bo jestem w szoku...przez ostatnie pół godziny rozmawiałam z ulubionym wokalistą...jak mogłam nie zauważyć?
Kiedy ochłonęłam, wyjęłam płytę i dostałam autograf. Cieszyłam się, nawet bardzo. Niestety to, że go nie zauważyłam nie dawało mi spokoju...tak dobrze poznaje ich po głosach w piosenkach! A tutaj? To na pewno dlatego, że nie dopuszczałam do siebie myśli o spotkaniu kogoś TAKIEGO w samolocie. Bo co by robił w zwykłym samolocie, ze zwykłymi ludźmi? A jednak...i to właśnie ja go spotkałam?! Cud...prawdziwy cud...znajomi tyle razy mówili mi, że w życiu ich nie spotkam i to tylko 'głupie marzenia nie do spełnienia'...czy ja rymuje? Zresztą nieważne. Tak samo nieważne jest to co mówili starzy znajomi. Oni już się nie liczą.
- Mogę zapytać cię jeszcze o coś? - matko człowiek nie może spokojnie pomyśleć, bo mu przerywają...
- No pewnie, Harry.
- Dasz mi swój numer?
- Co proszę? Harry Styles, ten prawdziwy Harry Styles z One Direction prosi mnie o numer? To sen? A może masz tu gdzieś ukrytą kamerę?
- Nie, to nie jest sen.
- A więc jednak kamera? Wiedziałam.
- Nie, kamera też nie. Ani sen, ani kamera. Po prostu napisz mi na tej kartce - podsunął jakiś kawałek papieru, który ciężko było nazwać kartką - swój numer telefonu.
- O...o...oczywiście - oddałam świstek z zapisanym numerem.
Byłam w 7 niebie. Nie dość, że poznałam członka ulubionego zespołu, to jeszcze poprosił mnie o numer! W domu, w każdej wolnej chwili marzyłam o tym. Wyobrażałam sobie jak może wyglądać nasze spotkanie. No, wersji z samolotem się nie spodziewałam. To najcudowniejszy dzień w moim życiu!
- Jak długo zostaniesz w Londynie? - po raz kolejny wyrwał mnie z rozmyślania Hazza. Czy to jego nowe hobby?
- Ymm...jakiś tydzień, może dłużej...sama nie wiem.
- Tylko tydzień? Już tęsknie... - zrobił oczy jak kot ze Shreka i wyglądał naprawdę słodko.
- Przecież ledwo mnie znasz! Jak możesz tęsknić za kimś nieznajomym? - powiedziałam lekko zirytowana.
- Normalnie. Po za tym ty mnie świetnie znasz, a to już coś - uśmiechnął się triumfalnie.
- No jasne, że cię znam. Jak każda fanka.
- No widzisz.
- A tak przy okazji to mam pytanie...
- Śmiało, pytaj.
- Czy te fakty o tobie, no wiesz krążące po necie plotki itd. Czy są w jakimś stopniu prawdziwe?
- Zależy jakie - puścił mi oczko.
- Czyli można dowiedzieć się z tego czegoś prawdziwego? No proszę...- zaczęłam się histerycznie śmiać.
- Ciekawe co tam wyczytałaś, że tak się śmiejesz?
- A nic, nic... - teraz już nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Nigdy nie zrozumiem dziewczyn... - pokręcił głową.
- Jeszcze jedno...zawsze zastanawiam się...czy Niall naprawdę tak lubi jedzenie?
- On je kocha. To jest chyba miłość od pierwszego wejrzenia...lub zjedzenia jak wolisz.
- Wow. Poważnie? Myślałam, że to takie żarty i w ogóle...
- A czy ja nie wyglądam poważnie? - uniósł jedną brew. Wyglądał naprawdę zabawnie.
- No niezbyt. - uśmiechnęłam się.
Co on sobie wyobraża? Że jest poważny? Dobry żart. Naprawdę się uśmiałam. Teraz zbliża się lądowanie. W końcu zobaczę piękny Londyn! Już nie wytrzymuje z wrażenia! Od dziecka marzyłam o tym żeby zobaczyć to miasto. Teraz kiedy jestem (prawie) dorosła spełniam marzenia. Rodzice bali się o mnie i namawiali do zmiany zdania. Jednak ja się nie poddałam i dalej dążę do celu. Zdecydowałam, że lecę i koniec kropka. Właśnie tak się tu znalazłam. I wcale nie żałuje. Po drodze  musiałam wszystko załatwić, ubłagać rodziców i tym podobne, ale po co zagłębiać się w szczegóły? Mniej więcej tak znalazłam się w tym oto samolocie. Bardzo szczęśliwym zresztą. Mam na myśli Styles'a oczywiście. Spojrzałam na niego. Spał. A ja...ja dalej nie wierzę, że siedzi (a raczej śpi) obok mnie taka osoba. Niewiarygodne. Przy okazji wygląda naprawdę fajnie kiedy śpi. Zrobię mu chyba zdjęcie. Będę miała pamiątkę. Wyciągnęłam telefon i szybko uwieczniłam ten cudowny moment. Wspaniałomyślnie uznałam też, że czas go obudzić.




I jak? Ten rozdział jest trochę dłuższy:) Następny będzie prawdopodobnie dopiero za tydzień...dodałabym wcześniej, ale muszę dokończyć lekturę (strasznie długa i nudna...), a po za tym przyjeżdża do mnie rodzina i nie będę miała warunków żeby dodać rozdział. Przykro mi.:( Mam nadzieję, że ten wam się spodoba. Na razie mało się dzieje, bo to początek i wszystko się rozkręci, także bez obaw:) I jeszcze prośba: komentujcie! Proooszę! To dla mnie naprawdę wiele znaczy.!
Aaa i jeszcze coś: jeśli chcecie to followujcie mnie na Twitterze, mój twitter: @Gosia_Loves1D, obiecuję, że będzie follow back:) Do następnego! xxx



1 komentarz:

  1. nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;) Twoje opowiadanie jest super! ;)

    OdpowiedzUsuń